Gdyby ktoś zainteresował się sytuacją w Rosji teraz i włączył sobie putinowskie media, dowiedziałby się, że miłująca pokój Rosja została właśnie napadnięta przez Ukrainę, a jej wódz naczelny broni ojczyzny na pierwszej linii frontu. Chodzi o to, że skala ukraińskich nalotów dronowych na Rosję jest już taka, że propaganda musi o tym opowiadać. Oto jak to robi
Po raz kolejny widzimy, że wojna nie toczy się tylko na froncie i nie tylko przy użyciu broni – ale i narracji. Żeby wyjaśnić, że „napaści” na Rosję Putin nie puści płazem, musi organizować straszliwe naloty na Ukrainę. Tyle że poza Rosją wiedza o tym, kto tu jest agresorem, jest powszechna. I nawet prezydent Donald Trump to wie.
„Nie jestem zadowolony z tego, co robi Putin. Zabija wielu ludzi (…) Nie wiem, co do cholery stało się z Putinem. Znam go od dawna. Zawsze się z nim dogadywałem. Ale on wysyła rakiety do miast i zabija ludzi, a ja tego wcale nie lubię. Jesteśmy w trakcie rozmowy, a on wystrzeliwuje rakiety do Kijowa i innych miast” – przekazał Donald Trump w niedzielę 25 maja. W swoich mediach społecznościowych napisał następnie, że Putin „kompletnie zwariował”.
Może jednak być tak, że myśli jak to on, po bandycku, ale racjonalnie. Tyle że sytuacja staje się dla niego coraz trudniejsza.
Wojna bowiem zmienia charakter i coraz bardziej zaburza funkcjonowanie państwa rosyjskiego. Ale reżim potrafi tylko eskalować – wycofanie się z wojny nie leży w jego interesie. I to nam właśnie opowiada propaganda Kremla.
Od tygodnia ludzie Putina zapowiadają „memorandum”, w którym mają przedstawić swoje warunki „pokoju”, a nawet „zawieszenia broni” (z enuncjacji Kremla wynika teraz, że zawieszenie broni ma być jakimś dodatkowym bonusem porozumienia pokojowego). Uważają, że to właśnie Putin uzgodnił z Trumpem w rozmowie telefonicznej 19 maja 2025, gwarantując sobie, że USA nie przyłącza się do nowych sankcji na Rosję.
W memorandum – jak wynika z rosyjskich opowieści – ma się znaleźć postulat podporządkowania Ukrainy Rosji. To Rosja ma oceniać, czy w Ukrainie odpowiednio przestrzegane są prawa cerkwi prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego oraz prawa „osób mówiących po rosyjsku”. Poza tym najwyraźniej ma się tam znaleźć postulat, by Ukraina zmieniła swoje władze – obecnych bowiem Rosja nie uznaje. Wedle jej interpretacji, mandat prezydenta Zełenskiego wygasł, wobec tego Ukraina formalnie zdolna jest „wedle prawa międzynarodowego” do podpisania kapitulacji.
Te wszystkie postulaty w czwartym roku nieudanego podboju Ukrainy Moskwa nazywa „działaniami na rzecz pokoju”. Dosłownie: bowiem teraz ataki na Ukrainę nazywają się „tworzeniem strefy buforowej”, która zapewni pokój.
Tyle że od 20 maja Ukraina odpowiedziała na to zmasowanymi atakami dronów na Rosję.
Skala tych ataków przeszła wszystko, do czego propaganda odbiorcę przyzwyczaiła. Do tej pory ukraińskie ataki trafiały do działu „wiadomości lokalne”. Tym razem trafiły na czołówki głównych mediów.
Niezależny, czyli niepodlegający władzy Kremla rosyjski portal Meduza zamieścił 26 maja podradnik dla Rosjan, jak sie zachowac w przypadku ataku dronów.
Ataki uniemożliwiają życie na rosyjskich terenach przygranicznych, formalnie „wyzwolonych” przez armię Putina po ukraińskich naziemnych atakach. Zdezorganizowały pracę moskiewskich lotnisk. Poza tym standardem przy atakach dronowych jest w Rosji wyłączanie mobilnego internetu. I ten internet – co przemknęło przez propagandę – został wyłączony np. w obwodzie Iwanowskim, czyli na wschód od Moskwy!
Tu przypomnę nasz tekst o atakach dronowych Ukrainy ze stycznia 2025. Teraz sytuacja jest dużo poważniejsza:
Reakcja propagandy na to pokazuje, że na Kremlu się boją, że takie ataki mogą być kroplą przelewająca czarę niedogodności, które Putin ściągnął na poddanych swoją wojną. Nie twierdzę, że tak będzie – ale widać, że propaganda szuka sposobu odpowiedzi na to.
Pierwsza odpowiedź była klasyczna. Kiedy w ataku dronowym ranny został urzędnik niższego szczebla w obwodzie biełgorodzkim. Propaganda zorganizowała – i sfilmowała – jak Putin zadzwonił do rannego i spytał go o zdrowie. Prawdziwy ludzki car.
To było jednak dla Kremla za mało.
Kolejnym krokiem był atak ministra spraw zagranicznych Ławrowa z 23 maja: „Rosja odpowiednio odpowie na masowe ataki terrorystyczne przeprowadzone przez ukraińskie siły zbrojne. Najnowsze barbarzyńskie działania terrorystyczne reżimu w Kijowie zostały podjęte w celu zakłócenia procesu bezpośrednich negocjacji rosyjsko-ukraińskich, które zostały wznowione przy wsparciu administracji USA i mają na celu ostateczne uregulowanie konfliktu, a także w celu uniemożliwienia realizacji pierwszych porozumień zawartych w Stambule 16 maja, które obejmują szeroko zakrojoną wymianę jeńców wojennych”.
Ławrow zauważył, że Moskwa uważa masowe ataki dronów za „bezpośrednią konsekwencję wsparcia dla ukraińskich nazistów, głównie ze strony niektórych krajów europejskich, na czele z Wielką Brytanią, Francją, Niemcami i przywódcami Unii Europejskiej”.
Można już było z tego wnosić, że Putin musi odpowiedzieć atakiem na Ukrainę ze względu na sytuację w kraju. I będzie szukał tylko argumentów za tym, że atakuje Ukrainę krwawo, ale „pokojowo”. Gdyż tak, jak mówił Trumpowi, jest za pokojem.
Opis ostatniego ataku na Ukrainę różnił się od standardu. Zazwyczaj bowiem ostrzał Ukrainy propaganda Kremla opakowuje w asekuracyjne zdanie „ukraińskie media podały, że…”. Czyli, że nie wiadomo, czy to prawda.
Teraz był w telewizji spektakl z wybuchami, płonącym Kijowem i dawno niewidzianą mapą zaatakowanej Ukrainy (na zdjęciu na samej górze). W środku negocjacji pokojowych. Bowiem Putin nie może pokazać mapy zaatakowanej Rosji. Najwyraźniej, zdaniem propagandy, przyznać się do tego nie można.
Zgodne z tradycyjnym procesem odwracania zdarzeń propaganda przekonywała też, że broniąca się Ukraina sprzeciwia się „procesowi pokojowemu”. I tradycyjnie marzenia twardogłowych zaspokoił były prezydent Miedwiediew, publikując w Telegramie mapkę, z której wynikało, że wkrótce „strefą buforową”, którą teraz zdobywa Moskwa, stanie się cała Ukraina.
To wszystko były jednak nadal reakcje, do jakich propaganda nas przyzwyczaiła. Co jakiś czas pokazywała z dumą, jak Putin niszczy Ukrainę – tyle że nie było to w środku ogłoszonych na cały świat „negocjacji pokojowych”.
O tym, że nie jest to sytuacja standardowa nawet jak na standardy Putina, propaganda Kremla postanowiła opowiedzieć w niedzielę.
Otóż w wyniku wojny nie tylko europejska Rosja jest w zasięgu ukraińskiego ostrzału. W jego zasięgu znalazł się sam Putin – jego więc też osobiście dotykają niedogodności wojny.
To jest o tyle ciekawe, że w propagandzie Putin ma status boski, więc przedstawienie go jako człowieka fizycznie zagrożonego to duża rzecz.
Ciekawsze jest to, jak propaganda o tym poinformowała. Putin pojechał pod Kursk 20 maja, zobaczyć osobiście, jak wygląda tam sytuacja po „wyzwoleniu” obwodu zajętego w sierpniu 2024 roku przez Ukraińców. Ale propaganda powiedziała o tym dopiero 21 maja. Przy okazji podała też, że w tym czasie obwód był pod zmasowanym atakiem ukraińskim.
GOWORIT MOSKWA napisało więc, że Putin znalazł się w zasięgu ognia – to wynikało wprost z depesz.
Ale w Rosji nikt nie odważył się sam z siebie zadać pytania, czy coś nie groziło Putinowi.
Dopiero w niedzielę 25 maja propaganda postawiła przed kamerą dowódcę lokalnej obrony przeciwlotniczej, który zapewnił, że choć helikopter, którym podróżował Putin, był w zasięgu ognia, to jego armia wszystkie drony skutecznie zniszczyła. A ponieważ było to pięć dni po wizycie Putina, Czytelnicy sami muszą się zastanowić, co naprawdę znaczą słowa: „potężny atak dronów został skutecznie odparty, a rosyjskie wojsko w pełni zapewniło bezpieczeństwo prezydenta”
Dla mnie po przełożeniu z propagandowego na polski znaczy to, że Moskwa ma duże kłopoty z ukraińskimi dronami. Także w przestrzeni informacyjnej.
Ciekawe, że propaganda, tak chętnie cytująca ostatnio Trumpa, jego post o szaleństwie Putina bardzo ocenzurowała. Agencja TASS w depeszy „Trump: Zełenski swoimi wypowiedziami nieustannie stwarza problemy Ukrainie” napisała: „[Trump] powtórzył swoje niezadowolenie z niedawnego masowego ataku Rosji na cele na Ukrainie. Trump twierdził, że rząd rosyjski ma hipotetyczną chęć przejęcia całego terytorium Ukrainy, co mogłoby doprowadzić do upadku Rosji. Nie wyjaśnił, co miał na myśli”.
RIA Nowosti w depeszy „Trump skrytykował Zełenskiego i wyraził niezadowolenie z Rosji”: "Trump powiedział, że uważa działania Rosji na Ukrainie za nierozsądne. Jego zdaniem, gdyby istniało pragnienie Federacji Rosyjskiej przejęcia całej Ukrainy, doprowadziłoby to do upadku Rosji”.
To pokazuje, jak rozpaczliwie, ale też jak skutecznie broni się Ukraina.
Od początku pełnoskalowej napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku śledzimy, co mówi na ten temat rosyjska propaganda. Jakich chwytów używa, jakich argumentów? Co wyczytać można między wierszami?
UWAGA, niektóre z linków wklejanych do tekstu mogą być dostępne tylko przy włączonym VPN.
Cały nasz cykl GOWORIT MOSKWA znajdziecie pod tym linkiem.
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Z wykształcenia historyczka. Od 1989 do 2011 r. reporterka sejmowa, a potem redaktorka w „Gazecie Wyborczej”, do grudnia 2015 r. - w administracji rządowej (w zespołach, które przygotowały nową ustawę o zbiórkach publicznych i zmieniły – na krótko – zasady konsultacji publicznych). Do lipca 2021 r. w Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Laureatka Pióra Nadziei 2022, nagrody Amnesty International, i Lodołamacza 2024 (za teksty o prawach osób z niepełnosprawnościami)
Komentarze